Arkadiusz Letki Letkiewicz, fot. Karol Michalak |
6 lutego miała miejsce premiera najnowszego teledysku promującego płytę "NieWolnOść" kultowego zespołu Hunter (HUNTER - Niewesołowski [Official video]). Także 6 lutego wyszedł na jaw długo ukrywany fakt, że w zdjęciach do teledysku wzięli udział twórcy spektaklu Zespół Śmierci i Tańca, czyli piosenki Tiger Lillies. Klip video wyreżyserował Tomek Valldal-Czarnecki, za kostiumy odpowiadała Monika Wójcik, charakteryzację wykonały Ada Mięsiak i Kasia Naruszewicz, a w rolach głównych, u boku doskonałych muzyków z grupy Hunter i Marcina Tyrlika, aktora Teatru im. S. Jaracza w Olsztynie, wystąpili absolwenci olsztyńskiego Studium Aktorskiego im. A. Sewruka.
Po obejrzeniu teledysku stało się dla mnie jasne, że Zespół Śmierci i Tańca, a więc fikcyjna grupa cyrkowców spod pióra Szymona Jachimka już na dobre zaczęła funkcjonować w realnym świecie i nie zapowiada się, aby młodzi aktorzy odpuścili - najpierw absolwenci Studium Aktorskiego im. A. Sewruka w Olsztynie zawiązali kompanię pod taką właśnie nazwą, potem w Katowicach po praz pierwszy publicznie pojawili się w kostiumach swoich postaci w przestrzeni Galerii Katowickiej, a teraz całym Zespołem przenoszą się na ekran, jako bohater zbiorowy "Niewesołowskiego".
Marian Łąkowski
Hunter, Zespół Śmierci i Tańca oraz realizatorzy teledysku, fot. Karol Michalak |
Na temat kulis współpracy zespołu Hunter i Zespołu Śmierci i Tańca rozmawiają ze mną Paweł Dark Grzeogorczyk, lider Hunera, Tomek Valldal-Czarnecki, reżyser klipu video oraz absolwenci Studium Aktorskiego im. A. Sewruka przy Teatrze im. S. Jaracza w Olsztynie.
MARIAN ŁĄKOWSKI: 6 lutego premierę miał teledysk do Waszego utworu „Niewesołowski”.
Do współpracy podczas jego realizacji zaprosiliście absolwentów Studium
Aktorskiego im. A. Sewruka w Olsztynie. Chcieliście, aby w klipie pojawiły się
postaci, które wykreowali w swoim spektaklu dyplomowym „Zespół Śmierci i Tańca,
czyli piosenki Tiger Lillies”. Skąd ten pomysł?
PAWEŁ DRAK GRZEGORCZYK: Parafrazując jednego z bohaterów „Underground”
Emira Kusturici – „kochamy teatr”. Zaczęło się od rozmowy telefonicznej z
Piotrkiem Filipowiczem [z-ca dyrektora ds. Organizacji i Marketingu Teatru im.
S. Jaracza w Olsztynie – przypis red.], moim serdecznym kumplem, który polecił mi
spektakl i właściwie od razu zarezerwował bilety na niego, nie zdradzając
jednak ani fabuły ani tego jak bliski nam jest jego klimat. Powiedział tylko,
żebym mu zaufał, bo na pewno mi się spodoba. Jakże był zaskoczony, gdy po
obejrzeniu zadzwoniłem i oznajmiłem, że to lipa i wcale mi się nie podobał. Dał
się nabrać jak dzieciak.
MARIAN ŁAKOWSKI: Czy to znaczy, że przedstawienie jest godne polecenia?
PAWEŁ DRAK GRZEGORCZYK: Byłem z żoną na spektaklu zaraz po premierze i rzecz jasna oboje nas zauroczył. Klimaty cylindryczno-wiktoriańsko-grabarskie są bardzo bliskie Hunterowi już od 2009 roku, czyli od wydania albumu „Hellwood”, czyli płyty inspirowanej naszymi ulubionymi filmami. Stały się one wizytówką zespołu dzięki teledyskom do utworów „Labirynt Fauna” (https://youtu.be/ZVx08aBE7Lc), „Strasznik” (https://youtu.be/dh4PWOHUSpY) czy „Trumian Show” (https://youtu.be/zBxKKhcjAcg) oraz bardzo oryginalnej sesji zdjęciowej autorstwa Macieja Boryny, a kilka lat później kolejnej, tym razem wykonanej przez Kasię Muraszko na potrzeby albumów „Królestwo” i „Imperium”.
zdjęcie z archiwum Huntera, fot. Paweł Boryna |
Zresztą cylinder i częściowo strój z tamtych czasów wdziewam na siebie do dnia dzisiejszego. Nic więc dziwnego, że zaczarowało mnie to, co zobaczyłem. Ponadto jestem wielkim fanem „Rodziny Addamsów”, a inspiracji tym jakże unikalnym uniwersum nie sposób w spektaklu nie dostrzec. Bardzo podobał mi się również fakt grania a przez to uczestniczenia w akcji ucharakteryzowanych muzyków oraz piosenek śpiewanych na żywo przez aktorów. To jest cios. Świetnie zaadaptowane i całkiem pikantne teksty, uwodzące utwory, interakcja z publicznością, a finalnie - mentalne sponiewieranie przedstawiciela tejże widowni były również miłym zaskoczeniem i dużą wartością dodaną. Moi znajomi, którym spektakl poleciłem mieli problemy z zarezerwowaniem na niego biletów. Mam nadzieję, że to zaledwie początek. Młodzi aktorzy zasługują na największe sceny i tego właśnie życzę. Stałem się szczerze oddanym fanem.
zdjęcie z archiwum Huntera, fot. Katarzyna Muraszko |
Marcin Tyrlik na planie teledysku, fot.: Karol Michalak |
Scenariusz uknuliśmy z Tomkiem w
ogólnych zarysach już wcześniej, ale mimo to postanowiliśmy pozostawić go
otwartym nawet w dniu zdjęciowym, dając się ponieść natchnieniu, magii miejsca,
prawdzie czasu i prawdzie ekranu :) Czyli pełen kontrolowany luz i spora doza
improwizacji. Niektóre sceny zostały wymyślone po prostu w trakcie ujęć.
Zainspirowane słowem, gestem, uczynkiem, zaniedbaniem, dymiarką czy refleksem
świetlnym :) Miało być dużo przenośni, zawoalowanego przekazu i wieloznacznych
wskazówek, zapewniających mnogość interpretacji, ale... Niekoniecznie nam się
to w kliku miejscach udało :) Pewnie w związku z tym znajdą się święcie
oburzeni i będzie awantura, no ale cóż... To przecież taki „niewesołowski”
temat.
Do nakręcenia całości
pozyskaliśmy Adama Gewartowskiego i Krzyśka Bębenka czyli załogę E-movies, naszych
znajomych, szczycieńskich „krzyżaków” i muszę powiedzieć, że byłem pod
wrażeniem profesjonalizmu, pomysłów, uzbrojenia sprzętowego i szybkości ich
działania a zwłaszcza szybkości rozwiązywania problemów i dylematów. Uwinęliśmy
się ze zdjęciami w jeden dzień, choć zarezerwowaliśmy na to dwa. A warto
wspomnieć, że od pewnego momentu utworu było nas w kadrze około piętnaście
osób więc naprawdę chylę czoła. Pracowaliśmy z nimi przy takiej realizacji po
raz pierwszy ale już mam nadzieję, że nie ostatni.
Tomek Valldal-Czarnecki, fot.: Karol Michalak |
MARIAN ŁĄKOWSKI: Zwracam się do Tomka Valldal-Czarneckiego. Jesteś reżyserem spektaklu „Zespół Śmierci i Tańca, czyli piosenki Tiger Lillies”. Jak się poczułeś, kiedy dowiedziałeś się, że Hunter, a więc zespół znany w Polsce i na świecie, chciałby fabułę swojego teledysku umieścić w świecie, który wykreowałeś na potrzeby spektaklu teatralnego?
TOMEK VALLDAL-CZARNECKI: Na początku było zdziwienie. Spektakl „Zespół
Śmierci i Tańca” ma charakter bardzo komediowy, a piosenka „Niewesołowski”
porusza poważny i bolesny temat. Z czasem przekonaliśmy się jednak, że
makabryczna groteskowość naszych postaci doskonale podkreśla grzeszność
głównego bohatera. Niejako „odziera go” z ram przyzwoitości, za którymi ukrywał
swoją obrzydliwość, hipokryzję i nieszczęście. Chłopaki z Huntera fajnie to
wyczuli. Poza tym sami czerpią w swojej twórczości pełnymi garściami ze świata
teatru, lubią zwariowane stylizacje, zabawę formą, kostiumem. Dzięki temu
świetnie rozumieliśmy się zarówno na etapie pisania scenariusza, jak i samej
realizacji teledysku.
MARIAN ŁĄKOWSKI: Stworzyłeś scenariusz do teledysku, powierzono Ci
reżyserię klipu. O czym jest dla Ciebie utwór „Niewesołowski” Huntera. Jakie
było Twoje pierwsze wrażenie po spotkaniu się z „Niewesołowskim”? O czym
opowiada klip, który nakręciliście?
TOMEK VALLDAL-CZARNECKI: Treść tej piosenki można odczytać na dwa
sposoby. Albo poprzez tytuł odnieść się wprost do postaci niechlubnego
arcybiskupa, albo potraktować temat ogólnie – opowiedzieć o grzeszności każdego
z nas i tego, jaka kara/nagroda czeka nas po śmierci. W teledysku chcieliśmy
znaleźć się po środku. Główny bohater całe życie poświęcił służbie Bogu, jednocześnie
przedkładając własne żądze nad dobro drugiego człowieka. Przypadek do
„osądzenia” bardzo trudny. Jest jednak przekonany, że Miłosierny mu wybaczy i
nagrodzi lata służby. Trafia do miejsca, w którym boski tron jest na
wyciągnięcie ręki, a jednocześnie, jak w koszmarnym śnie, nieosiągalny. Wtedy
właśnie pojawiają się nasi cyrkowcy. Klauny, które mają wprawę w demaskowaniu
ludzkich ułomności biorą bohatera w swoje ręce.
MARIAN ŁĄKOWSKI: Pawle, plan teledysku był pierwszym artystycznym
spotkaniem zespołu Hunter i Zespołu Śmierci i Tańca. Jak oceniacie to
spotkanie, jak Wam się pracowało z młodymi aktorami?
PAWEŁ DRAK GRZEGORCZYK: Pełne porozumienie i wola działania a przede wszystkim szybkość
podejmowania decyzji i załatwiania spraw było tym, czego się kompletnie nie
spodziewałem. Wcale więc mnie nie dziwi, że sami wzięli sprawy w swoje ręce i
pozyskali prawa do wystawiania spektaklu „Zespół Śmierci i Tańca” we własnym
zakresie i ruszyli w Polskę. A miał to być jedynie spektakl dyplomowy, po
którym wszyscy rozjadą się po kraju w poszukiwaniu pracy, prawda? Muszę
przyznać, że cała grupa to świetna i równie utalentowana co zgrana ekipa. Nie
dość, że z pasją zaangażowana w ten projekt, to do tego tak ujmująco
przesympatyczna. Czego chcieć więcej? Będziemy ich wspierać. Mentalnie i promocyjnie.
Jestem przekonany, że olbrzymia większość naszych Hunterian odnajdzie się
podczas kontaktu z Wami w czasie spektaklu z równie wielką jak my przyjemnością
:)
MAGDA WOJTACHA: Było dużo pracy w krótkim czasie, co wymagało skupienia i cierpliwości.
ALICJA BARAN: Zarąbiście!!! Mogłam sobie pograć na gitarze, skrzypcach, ale mimo wszystko największą miłością zapałałam do perkusji!
MARTA JASZEWSKA: Najciekawsze było podglądanie osobowości scenicznych każdego z muzyków.
DOROTA PUZIUK: Zespół Hunter to niezmiernie interesujący ludzie. Mają ogromną wyobraźnię i dystans do siebie, dlatego współpraca była świetna zabawa.
Alicja Baran na planie teledysku, fot. Karol Michalak |
MARIAN ŁĄKOWSKI: Jak zareagowałyście, kiedy dowiedziałyście się, że Hunter chce zrobić teledysk, którego bohaterami będą postaci z Zespołu Śmierci i Tańca?
MARTA JASZEWSKA: Szczerze? Nie byłam wcześniej fanką zespołu Hunter. Zaczęłam zapoznawać się z ich twórczością, kiedy padła propozycja współpracy, potem mogłam poznać ich na żywo... Pewnie sporo fanów wiele by dało, żeby spędzić z nimi cały dzień na planie, a mi się trafił taki prezent od losu. Jestem za to wdzięczna!
DOROTA PUZIUK: Kiedy dowiedziałam się, że Hunter chce zrobić z nami teledysk bardzo się ucieszyłam. Nie sądziłam, ze tak znany zespół może zainspirować się postaciami z naszego spektaklu. Poczułam, że nasza praca została doceniona.
MAGDALENA WOJTACHA: To tak, jakby dziwadła z „Zespołu Śmierci i Tańca” zaczęły realnie funkcjonować poza przestrzenią teatralną, poza show...
MARIAN ŁĄKOWSKI: Wygląda na to, że postaci Zespołu Śmierci i Tańca rzeczywiście uwolniły się z ram spektaklu teatralnego, zaczęły funkcjonować samodzielnie, w związku z tym mam pytanie do reżysera przedstawienia, jak myślisz, co jest takiego kuszącego w bohaterach napisanych przez Szymona Jachimka, a kreowanych przez młodych aktorów?
TOMEK VALLDAL-CZARNECKI: Takie było nasze z Szymonem założenie od samego początku – stworzyć pełnokrwistych bohaterów, którzy nie mają scenicznych zadań „od-do”. W standardowym dramacie bohaterowie mają kilka spraw do załatwienia, poznajemy ich w malutkim wycinku ich życia. W „Zespole Śmierci i Tańca” ogromną rolę odgrywa interakcja z publicznością. Wiedzieliśmy, że aktorzy muszą mieć mocno osadzoną postać, przygotowaną na nieoczekiwane sytuacje. Żadna z odpowiedzi widzów nie może ich wybić z rytmu. Adepci Studium w Olsztynie poradzili sobie z tym trudnym zadaniem przechodząc nasze najśmielsze oczekiwania. Pokochali swoich bohaterów, zrozumieli ich i nauczyli się nimi „żyć” również poza formą spektaklu. A są to dziwolągi, których nie da się nie kochać. Brzydcy, ale w tej brzydocie uczciwi i sympatyczni, zdystansowani do wszystkich „poprawności”, których mamy już dosyć. Mają coś, czego brakuje nam dziś na ulicy i w telewizji – umiejętność śmiania się z siebie samych i zaakceptowanie własnej „nieidealności”. I to publicznie, na oczach obcych.
Krzysztof Bębenek podczas pracy, fot. Karol Michalak |
DARIAN WIESNER: Jest taki pomysł. Miejmy
nadzieję, że uda nam się go zrealizować. Trudno teraz mówić o szczegółach. Zapraszamy do śledzenia naszej strony: www.facebook.com/zespolsmierciitanca
MARIAN ŁĄKOWSKI: Dzięki za rozmowę, życzę sukcesów!
PAWEŁ DRAK GRZEGORCZYK: A wracając jeszcze do teledysku chciałbym wyrazić naszą wdzięczność Dyrekcji Teatru Jaracza, Panu Januszowi Kijowskiemu oraz Pani Beacie Ochmańskiej. Jestem wciąż wrażeniem pierwszej rozmowy, inicjującej naszą współpracę, a zwłaszcza pod wrażeniem okazanej nam sympatii, znajomości tematu, naszego zespołu i natychmiastowego, rzeczowego wsparcia w tak wielu kwestiach. Dziękuję także wszystkim dobrym ludziom zaangażowanym w nasz projekt: Dyrektorowi Piotrkowi Filipowiczowi, Monice Wójcik, która zadbała o kostiumy i scenografię, charakteryzatorkom - Adzie Mięsiak i Kasi Naruszewicz, Januszowi Pacewiczowi i Jakubowi Ostropolskiemu (światło), inspicjentce Milenie Szymanowskiej oraz kierownikowi literackiemu Ewie Jarzębowskiej, impressario Karolinie Purłan, pracowniom Teatru Jaracza i oczywiście Wam - Zespołowi Śmierci i Tańca oraz Tomkowi Valdall Czarneckiemu. Współpraca z Państwem była niesamowita. Kłaniamy się nisko. A tych, którzy nie znają tematu zapraszam do wysłuchania naszej nowej płyty „NieWolnOść” oraz utworu „Niewesołowski”, które udostępniliśmy na naszym zespołowym kanale YouTube – (https://www.youtube.com/playlist?list=PLjuKY_Jr3uj8lVfN2OHeCwJkOVMXmVqwx ) oraz na fb zespołu –(https://www.facebook.com/HUNTER.Oficjalna.Strona.Zespolu). Zapraszamy też na oficjalną stronę: http://www.hunter.art.pl
MARIAN ŁĄKOWSKI: Dzięki za rozmowę, życzę sukcesów!
PAWEŁ DRAK GRZEGORCZYK: A wracając jeszcze do teledysku chciałbym wyrazić naszą wdzięczność Dyrekcji Teatru Jaracza, Panu Januszowi Kijowskiemu oraz Pani Beacie Ochmańskiej. Jestem wciąż wrażeniem pierwszej rozmowy, inicjującej naszą współpracę, a zwłaszcza pod wrażeniem okazanej nam sympatii, znajomości tematu, naszego zespołu i natychmiastowego, rzeczowego wsparcia w tak wielu kwestiach. Dziękuję także wszystkim dobrym ludziom zaangażowanym w nasz projekt: Dyrektorowi Piotrkowi Filipowiczowi, Monice Wójcik, która zadbała o kostiumy i scenografię, charakteryzatorkom - Adzie Mięsiak i Kasi Naruszewicz, Januszowi Pacewiczowi i Jakubowi Ostropolskiemu (światło), inspicjentce Milenie Szymanowskiej oraz kierownikowi literackiemu Ewie Jarzębowskiej, impressario Karolinie Purłan, pracowniom Teatru Jaracza i oczywiście Wam - Zespołowi Śmierci i Tańca oraz Tomkowi Valdall Czarneckiemu. Współpraca z Państwem była niesamowita. Kłaniamy się nisko. A tych, którzy nie znają tematu zapraszam do wysłuchania naszej nowej płyty „NieWolnOść” oraz utworu „Niewesołowski”, które udostępniliśmy na naszym zespołowym kanale YouTube – (https://www.youtube.com/playlist?list=PLjuKY_Jr3uj8lVfN2OHeCwJkOVMXmVqwx ) oraz na fb zespołu –(https://www.facebook.com/HUNTER.Oficjalna.Strona.Zespolu). Zapraszamy też na oficjalną stronę: http://www.hunter.art.pl
Marian Łąkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz